Założenie zachodniogalicyjskich cmentarzy wojennych

cmentarz 46 beskidek

Pierwsze prowizoryczne cmentarze powstały na terenach frontowych jeszcze w trakcie działań zbrojnych. Po przesunięciu frontu na wschód, po walczących wojskach pozostały nie tylko ruiny, zgliszcza i ślady pobojowisk, ale również tysiące żołnierskich mogił wśród pól i lasów. Pobita armia rosyjska pozostawiła swoich poległych złożonych najczęściej w zbiorowych mogiłach, w wielu przypadkach celowo nieoznaczonych nawet drewnianym krzyżem. Tymczasowymi pochówkami zajmowali się sami żołnierze, władze cywilne, parafie i miejscowa ludność. Przyfrontowe mogiły często znajdowały się w pobliżu domów i ujęć wody pitnej. Taka sytuacja w dłuższym okresie mogła grozić wybuchem epidemii. Względy czysto sanitarne, konieczność przekazania pól pod uprawy oraz dysponowanie praktycznie nieograniczoną ilością taniej siły roboczej w postaci jeńców wojennych zadecydowały, że podjęto decyzję szybkiego uporządkowania dawnych miejsc walk obu armii oraz godnego uczczenia poległych, niezależnie od tego, po której stronie walczyli. Sprawy pochówków i ewidencjonowania zmarłych początkowo nie były skoordynowane ani scentralizowane. Zajmowały się tym Komendy Etapowe, a w ich ramach – wyspecjalizowane Oddziały Oczyszczania Pobojowisk współpracujące z jednostkami liniowymi. Formalnie za pochówki wojskowe odpowiedzialne było cesarsko-królewskie Archiwum Wojskowe w Wiedniu oraz Austriacki Czerwony Krzyż z jego protektorką Marią Walerią, córką cesarza Franciszka Józefa. Konieczne stało się powołanie wyspecjalizowanej instytucji zajmującej się organizacją i koordynacją prac związanych z pochówkami żołnierskimi (ewentualnie pracami ekshumacyjnymi), akcją tworzenia list poległych, a także budową cmentarzy. W tym celu przy wiedeńskim Ministerstwie Wojny powstał 9 Wydział Grobów Wojennych (Kriegsgräber-Abteilung, KGA, urzędowe oznaczenie 9./K.Gr. AbteilungKriegsgräber). Szefem 9 Wydziału Grobów Wojennych został gen. major Eduard Hentke von Hesshart. W terenie Wydziałowi podlegały inspekcje Grobów Wojennych zorganizowane przy Komendanturach Wojskowych Korpusów. Teren Galicji podzielony został na trzy obszary z głównymi ośrodkami w Krakowie, Przemyślu i Lwowie, z oddzielnymi Oddziałami Grobów Wojennych dla każdej strefy.

Od maja 1915 r. akcję oczyszczania pobojowisk w Galicji Zachodniej podporządkowano Dowództwu Okręgu Wojskowego w Krakowie, a bezpośrednio – Oddziałowi Grobów Wojennych cesarsko-królewskiej Komendatury Wojskowej w Krakowie (Kriegsgräber-Abteilung k.u.k. Militärkommando Krakau), współpracującemu z Apostolskim Wikariatem Polowym. Tu właśnie, na obszarze działania Krakowskiego Oddziału Grobów Wojennych, udało się w największym stopniu zrealizować plan godnego uczczenia poległych na froncie Wielkiej Wojny. Okręg wojskowy „Galicja Zachodnia” podzielony został na 12 sekcji, z których jedna zajmowała się oczyszczaniem pobojowisk, następna prowadzeniem ewidencji poległych, pozostałym zaś dziesięciu przydzielono okręgi cmentarne (Kriegsgräberbezirg) oznaczone cyframi rzymskimi z siedzibami w Żmigrodzie, Jaśle, Gorlicach, Łużnej, Pilźnie, Tarnowie, Dąbrowie Tarnowskiej, Brzesku, Bochni i Limanowej oraz dodano XI okręg twierdzy Kraków. Powstało tu w ciągu niespełna trzech lat (1915-1918) około 400 cmentarzy wojennych. Najwięcej znajduje się w Beskidzie Wyspowym, na Płaskowyżu Tarnowskim, w Obniżeniu Gorlickim, i w Beskidzie Niskim. Zadaniem Oddziału Grobów Wojennych było nie tylko uporządkowanie pól bitewnych, ale także upamiętnienie walk. Dokonany zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Wojny podział zakładał, iż okręgi cmentarne mają się pokrywać z poszczególnymi polami bitewnymi frontu. W każdym z okręgów miał powstać jeden cmentarz reprezentacyjny i kilkadziesiąt mniejszych. Tam, gdzie bitwy były szczególnie krwawe, w niedalekiej odległości od siebie stawiano kilka cmentarzy, tak aby ich usytuowanie jak najwierniej oddawało ogrom zaciętości walk. Twórcy cmentarzy zachodniogalicyjskich przyjęli zasadę, aby z szacunkiem pochować dziesiątki tysięcy żołnierzy nie tylko armii sojuszniczych – austro-węgierskiej i niemieckiej – ale także poległych wrogów – żołnierzy rosyjskich. Rozsiane wśród pól i wzgórz zachodniej Galicji cmentarze wojenne miały stać się pomnikiem i hołdem złożonym wszystkim poległym. Na tych samych cmentarzach spoczęli obok siebie żołnierze z obu wrogich sobie armii, co nie miało już nigdy więcej miejsca w późniejszych czasach. Wyjątek stanowi kilka cmentarzy zbudowanych oddzielnie dla żołnierzy niemieckich, austro-węgierskich i rosyjskich.

Kadrę dowództwa Oddziału Grobów Wojennych oraz podległych mu zespołów i sekcji stanowili oficerowie rezerwy lub w stanie spoczynku, oficerowie służby czynnej uznani czasowo za niezdolnych do służby frontowej oraz żołnierze wykonujący odpowiednie, przydatne w tego typu działalności zawody. Krakowski Wydział Grobów Wojennych podzielono na oddziały Oczyszczania Pobojowisk, Ewidencji Poległych i Budowy Cmentarzy. Kriegsgräberabteilung skupił wielu wybitnych projektantów, architektów, malarzy i rzeźbiarzy, jak: Dušan Jurkovič, Hans Mayr, Gustav Rossmann, Gustav Ludwig, Johann Jäger, Robert Motka, Emil Ladewig, Franz Stark, Jan Szczepkowski, Johann Watzal, Heinrich Scholz, Franz Mazura, Alfons Karpiński, Henryk Uziembło, Adolf Kašpar, Wojciech Kossak, Franz Poledne. Pośród 36 twórców wojennych cmentarzy zachodniogalicyjskich dziewięciu z nich było narodowości polskiej. Szacuje się, że w wydziale pracowało około 3 tysięcy osób – wojskowych, jeńców i cywili. Na czele każdego z okręgów cmentarnych stał oficer z wykształceniem artystycznym lub inżynierskim. W pierwszej kolejności jego zadaniem było rozpoznanie terenu, wybór miejsca na założenie cmentarza lub zagospodarowanie oraz rozbudowa już istniejących tymczasowych pochówków. Dokumentacją miejsc zajmowali się fotografowie, graficy i malarze. Wielu utalentowanych rzemieślników (zwłaszcza związanych z obróbką drzewa) wywodziło się spośród jeńców rosyjskich, a wśród jeńców włoskich znaleźli się doświadczeni kamieniarze.

cmentarz 60 przeł. małastowska

Komendantem Krakowskiego Oddziału Grobów Wojennych został kpt. (później major) Rudolf Broch, a jego współpracownikami zostali kpt. Ludwig Brixell i kpt. Hans Hauptmann. Ich doskonałe zdolności organizacyjne i zgromadzenie wokół siebie ludzi sztuki zaowocowało wysokim poziomem artystycznym projektów cmentarzy i starannością ich wykonania w najdrobniejszych szczegółach – wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki. Ministerstwo Wojny na pochówek jednego żołnierza przeznaczało kwotę 10 koron, później zmniejszoną do 7 koron. W związku z tym, major Rudolf Broch, nie czekając na dodatkowe środki z Wiednia, których i tak pewnie by nie otrzymał, stosując różne metody, uzyskiwał od prywatnych przedsiębiorców materiał niezbędny do budowy cmentarzy: kamień, cement, żelazo, farby, impregnaty i drewno. Podobnie pozyskiwał działki pod same cmentarze, w ostateczności stosował rekwizycję. Oprócz grup związanych bezpośrednio z budową cmentarzy, Broch stworzył specjalną komórkę, która odpowiedzialna była za akcję propagandową w celu zainteresowania szerokich kręgów społeczeństwa budową cmentarzy. Dzięki temu uzyskano dodatkowe fundusze ze sprzedaży „cegiełek” – kartek pocztowych z widokami cmentarzy, mapek pól bitewnych, plakietek, odznak „troski o groby” itp. Pomoc tej grupie okazał powołany w tym czasie w Austrii Komitet Opieki nad Grobami Wojennymi. Jeszcze przed ostatecznym zakończeniem prac związanych z budową cmentarzy (stąd zapewne nieścisłości w książce przy opisie niektórych obiektów) Broch i Hauptmann opracowali i wydali obszerną publikację w formie przewodnika pt. Die Westgalizischen heldengräber aus den Jahren des Weltkrieges 1914-1915 (Zachodniogalicyjskie groby bohaterów z lat wojny światowej 1914-1915), który miał w przyszłości pomóc w dotarciu na wybrany obiekt osobom chcącym złożyć hołd poległym.

Według Brocha akcja oczyszczania pobojowisk objęła 60 829 poległych, przy czym z tymczasowych grobów ekshumowano i przeniesiono na nowe cmentarze 42 749 ciał. Nie są to jednak ostateczne liczby pochowanych, ponieważ już po publikacji Brocha dalej odkrywano tymczasowe mogiły żołnierskie, które po ekshumacji przenoszono na już istniejące cmentarze. Ostateczną liczbę 89 098 żołnierzy austro-węgierskich, niemieckich i rosyjskich pochowanych na cmentarzach Galicji Zachodniej podaje Jerzy Drogomir w swoim opracowaniu pt. Polegli w Galicji Zachodniej 1914-1915 (1918) t. I.

Pamiętać trzeba, że wszystkie walczące armie były wielonarodowościowe i we wszystkich licznie służyli Polacy, o czym często świadczą imienne tabliczki na krzyżach lub żeliwne tablice na stelach.

Każdy z cmentarzy żołnierskich (Kriegerfriedhof) zaprojektowany został według kilku stałych, powtarzających się na poszczególnych budowlach elementów. Głównym elementem cmentarza miał być pomnik centralny – duży drewniany, kamienny lub betonowy krzyż albo postument zwieńczony krzyżem. Projektowano również stylizowane sarkofagi, ołtarze, kaplice lub gontyny. Często formę pomnika przyjmowała ozdobna ściana wbudowana w zarys ogrodzenia. Na pole cmentarne prowadziło reprezentacyjne wejście – furta lub brama, często przykryta daszkiem lub ozdobną arkadą, wykonana z drewna lub ozdobnie wykuta w żelazie, zawieszona pomiędzy skromnymi drewnianymi lub kamiennymi słupami, ale także monumentalnymi pylonami. Za wejściem projektowano główną oś kompozycyjną założenia – aleję cmentarną, wzdłuż której rozmieszczone były żołnierskie mogiły z krzyżami drewnianymi, kutymi lub żeliwnymi w różnorakich formach, uzależnionych od przynależności armijnej. Łącznie wykonano kilkadziesiąt modeli różnych krzyży, a niektóre z nich „produkowano” masowo, przez co spotkać je można na wielu cmentarzach. Niepowtarzalne w swojej formie są tylko drewniane krzyże zaprojektowane przez Jurkoviča. Mogiły oznaczano także betonowymi stelami z żeliwnymi tablicami. Na pomnikach centralnych umieszczano inskrypcje podkreślające męstwo, oraz ofiarę życia złożoną przez żołnierzy dla ukochanej ojczyzny. Część z nich jest ponadczasowa, a ich przesłanie jest aktualne do dzisiaj. Autorem większości epitafii był kpt. Hans Hauptmann. Całość założenia dopełniała naturalna lub nasadzona roślinność (do czasów współczesnych krzewy ozdobne niestety w większości zdziczały lub wyginęły). Pole cmentarne otaczano ogrodzeniem w formie kamiennego lub betonowego muru, drewnianego parkanu, albo betonowej ażurowej balustrady. Betonowe słupy o wysokości 2,5 m zwieńczone małym żelaznym krzyżem maltańskim wskazywały drogę do żołnierskich miejsc pochówku. Na tablicy umieszczano napis w języku niemieckim i polskim: Kriegerfriedhof Cmentarz Wojskowy No... Zugang – droga. Do czasów współczesnych oryginalnych drogowskazów zachowało się niewiele, a jeżeli już, to napis w języku niemieckim często został zagipsowany lub całkowicie skuty (w ostatnim czasie, przy okazji remontów poszczególnych cmentarzy owe słupy wracają na swoje dawne miejsca).

Ze względu na wyznawaną religię, poległych podzielono na cztery grupy: chrześcijan obrządku zachodniego, chrześcijan obrządku wschodniego (prawosławnych), wyznawców religii mojżeszowej i muzułmanów. W sytuacji gdy nie można było rozpoznać szczątków co do przynależności armijnej, grzebano żołnierzy austro-węgierskich, niemieckich i rosyjskich we wspólnych, zbiorowych grobach, a mogiły oznaczano stosownymi tablicami. Zakładano również osobne cmentarze dla poległych z armii rosyjskiej, co warto podkreślić, niewiele skromniejsze od pozostałych cmentarzy (np. nr 5 w Grabiu, nr 83 Wapienne, nr 100 w Kobylance, nr 101 w Libuszy, nr 117 i 119 w Staszkówce). Żydzi służący we wszystkich trzech armiach chowani byli w oddzielnych kwaterach na miejscowych kirkutach, zgodnie z wymogami judaizmu (wyjątek stanowi mogiła na cmentarzu nr 60 na Przełęczy Małastowskiej oraz osobny obiekt nr 293 w Zakliczynie). Groby żydowskie miały formę macew przeważnie oznaczonych gwiazdą Dawida. Na mogiłach muzułmanów, służących głównie w pułkach bośniackich armii austro-węgierskiej, stawiano stele nagrobne.

cmentarz 26 sławęcin

W akcji identyfikacji poległych wykorzystywano znalezione przy nich listy, fotografie, wartościowe przedmioty. Przeglądano ewidencje zmarłych prowadzone przez lazarety oraz listy strat osobowych jednostek walczących na danym terenie. W przypadku żołnierzy niemieckich i austro-węgierskich, rozpoznanie ułatwiały znajdywane przy nich nieśmiertelniki (totenkapsel lub legitymationkapsel). Armia rosyjska nie stosowała nieśmiertelników, dlatego też na mogiłach żołnierzy rosyjskich zazwyczaj umieszczano tabliczki z napisem Russ. Krieger oraz liczbą pochowanych poległych. Więcej nazwisk poległych w armii rosyjskiej pojawia się na cmentarzach w pobliżu przyfrontowych szpitali. Wszystkie dane dotyczące pochowanych żołnierzy zgromadzono w trzech kartotekach. Kartotekę „A” założono w poszczególnych okręgach dla każdego cmentarza, łącznie z numeracją grobów. Podawano w niej przynależność do jednostki wojskowej i miejsce znalezienia zwłok. Kartoteka „B” była alfabetycznym spisem poległych na całym obszarze działania Oddziału Grobów Wojennych. Kartoteka „C” obejmowała listy strat w poszczególnych jednostkach: pułkach, batalionach, brygadach lub oddziałach pomocniczych.

Dzięki dość dużej swobodzie, jaką pozostawiono twórcom przy projektowaniu poszczególnych cmentarzy, mogły powstać formy zróżnicowane, zależne od inwencji ich autorów, choć zgodne z podstawowym założeniem – realizacją konwencji sztuki sakralno-cmentarnej, uporządkowanym charakterem mogił i monumentalizmem budowli.

Jeszcze w lecie 1915 r. powstały szkice i plany techniczne większości cmentarzy, jednocześnie dokonywano wyboru miejsc ich położenia, pozyskano grunty oraz podjęto się geodezyjnego ich wydzielenia.

Specjalna wystawa, na której eksponowano makiety cmentarzy, obrazy, rysunki projektowe, niektóre gotowe już elementy (np. krzyże nagrobne), fotografie ilustrujące przebieg prac czy prezentujących gotowe już cmentarze, odbyła się w maju 1916 r. w pałacu sztuk pięknych w Krakowie. Aktywny udział w jej organizacji brał ówczesny prezes Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych Wojciech Kossak.

W tym samym czasie w terenie prowadzono akcję ekshumacji i ponownego grzebania poległych w wydzielonych miejscach, na zakładanych i prowizorycznie dekorowanych cmentarzach. Każdy cmentarz zostawał odpowiednio oznakowany i otrzymywał swój numer. Wytyczone przez geodetów granice działek zajętych pod cmentarze wyznaczały specjalne betonowe słupki – graniczniki, z odciśniętymi literami HV (Heeres-Vermessung, Geodezja Wojskowa). Zakopywano je przeważnie w odległości metra od rogu ogrodzenia. Wiele z nich zachowało się do dzisiaj. W końcu, zgodnie z wcześniej zaakceptowanymi planami, przystępowano do budowy trwałych i ostatecznych założeń cmentarnych.

Co jakiś czas, gdy chodziło o wygląd szczególne reprezentacyjnych nekropolii, w krakowskim Kriegsgräberabteilung organizowane były konkursy wewnętrzne, które wyłonić miały najlepsze projekty nie tylko całych cmentarzy, ale i poszczególnych elementów wystroju. Przykładem tego może być cmentarz nr 91 w Gorlicach lub nr 118 w Staszkówce, a także np. żeliwne krzyże autorstwa Hansa Mayra i Jana Szczepkowskiego, które później były najczęściej wykorzystywane na zakładanych galicyjskich cmentarzach wojennych. Każdy z projektantów w danym okręgu miał wiele swobody w realizacji swoich wizji. Dlatego tak różnorodne są ich projekty oraz materiały, z jakich tworzyli. Pomimo to wspólnymi elementami są ściany pomnikowe, płaskorzeźby Chrystusa w koronie cierniowej, motywy kolumn, drewnianych lub kamiennych krzyży, pergole lub hełmy greckich wojowników. Wystrój cmentarza dodatkowo podkreślano roślinnością. Do dzisiaj w wielu miejscach zachowały się wiekowe dęby (czasami niestety posadzone zbyt blisko ogrodzenia, nadwyrężyły jego spójność), włoskie topole, cyprysy i tuje, często „zdziczały” barwinek lub bluszcz. Wykorzystywano również rosnące już na miejscu grupy drzew, o czym świadczą archiwalne zdjęcia. Plan cmentarza oparty był na figurach symetrycznych bądź ich kombinacji w kształcie krzyża lub litery T, wielobokach foremnych lub elipsach, choć zdarzały się wyjątki (np. nr 14 Cieklin lub nr 123 Łużna-Pustki), gdzie założenia są bardziej przestrzenne. Wszystkie poczynania swoich podwładnych podsumowali w swojej książce Broch i Hauptmann, pisząc: „Sztuka cmentarna, przez dłuższy czas prezentująca się dość mizernie, zyskała bogate, płodne pomysły, a w bolesne nagromadzenie zachodniogalicyjskich cmentarzy wojskowych weszła różnorodność. Odznaczają się one tak wielkim urozmaiceniem, że nawet pielgrzymka do wszystkich staje się wolna od przesytu i duchowego zmęczenia”. Ostatecznie brak środków i czasu, a w końcu rozpad monarchii nie pozwolił na pełne wykończenie obiektów. Z niektórych części założeń zrezygnowano lub zastosowano pewne uproszczenia, a w innych, jak chociażby na cmentarzu nr 34 w Ołpinach, pomnik główny wzniesiono z pozostawionych (ale dokładnie ponumerowanych) bloków piaskowca dopiero po prawie 100 latach.

cmentarz 105 biecz

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości dla części społeczeństwa polskiego cmentarze z czasów „austriackich” były tylko miejscem pochówku żołnierzy z armii zaborczych. Cmentarze te znajdowały się na marginesie zainteresowania mieszkańców, historyków czy konserwatorów zabytków. Większym pietyzmem, co zrozumiałe po 123 latach niewoli, otaczano cmentarze, na których spoczywali polscy legioniści czy żołnierze polscy polegli w wojnie polsko-bolszewickiej. Sytuację tę próbowało zmienić Stowarzyszenie Opieki nad Grobami Wojennymi, powstały w 1912 r. Polski Żałobny Krzyż czy działające od 1925 r. Polskie Towarzystwo Opieki nad Grobami Bohaterów. Jednak wojskowe cmentarze zachodniogalicyjskie zaczęły już w latach 30. ubiegłego wieku powoli popadać w zapomnienie, a z zachowanej literatury międzywojennej wynika, że niektóre z nich już wtedy były zaniedbane lub ograbiane z wystroju. Wojennej zawieruchy nie przetrwała większość cmentarzy, na których pochowano żołnierzy wyznania mojżeszowego, ze względu na to, że chowani byli na miejscowych kirkutach, które hitlerowcy zrównali z ziemią. Los cmentarzy nie poprawił się po wyzwoleniu Polski spod okupacji niemieckiej. Dla ówczesnych władz był to temat zupełnie obcy i mało istotny. Czasem pola grobowe cmentarzy wykorzystywano po to, aby na ich terenie ustawić współczesny pomnik „na chwałę” władzy ludowej (cmentarz nr 19 w Tarnowcu). Przez następne dziesięciolecia cmentarze popadały w coraz większą ruinę, zarastały lasem, kruszyły się kamienne mury ogrodzeń, które często po rozbiórce wykorzystywane były jako materiał budowlany (cmentarz nr 3 w Grabiu, nr 7 w Desznicy), metalowe rury z ogrodzeń, a nierzadko żeliwne krzyże „lądowały” na złomie. W coraz gorszym stanie były elementy wykonane z drewna. W 1971 r. wydany został okólnik Ministerstwa Administracji i Gospodarki Terenowej zezwalający na adaptowanie cmentarzy na cele komunalne. Wojskowe kwatery zajmowano pod pochówki cywilne (cmentarz nr 23 w Jaśle) lub budownictwo komunalne (cmentarz nr 89 w Gorlicach). Skutkiem tych działań, z czterystu obiektów do naszych czasów przetrwało 378 cmentarzy. Na nielicznych tylko cmentarzach przeprowadzano doraźne remonty. Część obiektów objęto patronatami, w które zaangażowane były ówczesne PGR-y, zakłady pracy, szkoły, a nawet koła łowieckie i organizacje ZSMP. Nie zawsze taka „opieka” wychodziła na dobre. Podczas remontu całkowicie zmieniono pierwotny wygląd cmentarza nr 96 w Stróżówce i nr 127 w Binczarowej. Niektórzy pamiętają jeszcze brzozowe krzyże na cmentarzu nr 57 w Uściu Gorlickim (które przez pewien czas zastąpiły rzeźbione krzyże zaprojektowane przez Jurkoviča) albo zmniejszone przy „odbudowie” powierzchnie pól grobowych na cmentarzach nr 44 w Długiem czy nr 43 w Radocynie. Dużą rolę w popularyzacji cmentarzy, położonych zwłaszcza na terenie Beskidu Niskiego, odegrały Studenckie Koła Przewodników Beskidzkich (SKPB) poprzez publikacje w Rocznikach Krajoznawczych „Magury”. W latach 1976-78 studenci z Koła Przewodników Beskidzkich z Lublina dokonali wstępnej inwentaryzacji nekropolii w okolicach Gorlic. SKPB wydały także przewodnik autorstwa Romana Frodymy po cmentarzach wojennych rozsianych na obszarze Beskidu Niskiego i Pogórza (okręgi I-IV). Pojawiły się pierwsze publikacje na temat wojskowych cmentarzy w „spotkaniach z zabytkami”. Ja sam w maju 1987 r. obroniłem pracę dyplomową poświęconą cmentarzom wojennym w okręgach I-IV (stąd zdjęcia archiwalne w niniejszej publikacji). Jerzy Drogomir w latach 90. ubiegłego wieku wydał reprint, a następnie tłumaczenie pracy Brocha i Hauptmanna Zachodniogalicyjskie Groby Bohaterów z lat wojny światowej 1914-1915, w oryginale dostępnej dotychczas w jedynym egzemplarzu w Bibliotece Narodowej w Warszawie (możliwość dostępu do niego dostałem dopiero po przedstawieniu ze szkoły pisma stwierdzającego, że piszę na temat cmentarzy pracę dyplomową). W połowie lat 80. ubiegłego wieku zaczęli przyjeżdżać do Polski działacze Austriackiego Czarnego Krzyża (ŐSK – Ősterreichisches Schwarzes Kreuz), organizacji zajmującej się opieką nad grobami żołnierzy austriackich poległych w I wojnie światowej. Po raz pierwszy od wielu lat odwiedzili groby w dawnej Galicji Zachodniej. Od 1984 r. organizacja ta partycypuje w kosztach remontów niektórych cmentarzy (jesienią 2014 r. podczas ekumenicznej uroczystości ponownie poświęcono, odbudowany w całości ze środków ÖSK, cmentarz nr 48 w Regietowie Wyżnym). W akcję opieki nad cmentarzami włączyły się również inne austriackie stowarzyszenia kultywujące tradycje pułków walczących w czasie I wojny światowej pułków. Dzięki temu żołnierze austriaccy przy współudziale Gminy Krempna odbudowują cmentarze nr 4 w Grabiu oraz nr 6 w Krempnej. Opieką nad grobami i działalnością popularyzującą tematykę cmentarzy wojennych rozsianych na terenie dawnej Galicji od 2005 r. zajmuje się Stowarzyszenie Aktywnej Ochrony Cmentarzy z I Wojny Światowej w Galicji Crux Galiciae. Co najważniejsze, samo przywracanie cmentarzy do stanu pierwotnego zaczyna odbywać się według pewnych schematów: najpierw powstaje projekt oparty na zachowanych materiałach archiwalnych, a następnie przystępuje się do prac rewaloryzacyjnych.

Zrozumiano, że każdy detal na danym cmentarzu był świadomie użyty przez jego projektantów, a co za tym idzie, należy odnowić dany obiekt kompletnie, nie zaś „iść na skróty”, dokonując uproszczeń przy jego rewaloryzacji. Dzięki temu obecnie cmentarze odnawiane są z wiernym zachowaniem wszystkich szczegółów, co w przeszłości nie zawsze było regułą. W przyszłości należy więc pochylić się nad niektórymi cmentarzami „odnowionymi” w latach 80. i 90. ubiegłego wieku i zmienić pewne detale, tak aby wyglądały dokładnie tak, jak zostawili je budowniczy w 1918 r. Jest więc pole do działania dla jednostek samorządowych, które realizować mają zadanie z zakresu administracji rządowej dotyczącej utrzymania grobów i cmentarzy wojskowych. Szczególną aktywność przejawia tutaj Wydział Rewaloryzacji Zabytków Krakowa i Dziedzictwa Narodowego Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, kierowany przez Joannę Forkiewicz-Kamieniarczyk, który systematycznie każdego roku przywraca blask kilkunastu cmentarzy. Należy mieć nadzieję, że na obchody stulecia zakończenia Wielkiej Wojny wszystkie nekropolie położone na terenie dawnej Galicji Zachodniej będą w pełni odnowione. Działania podejmowane przez osoby prywatne, jak i instytucje państwowe w ostatnich latach, oraz systematyczny wzrost świadomości w zakresie ochrony dziedzictwa kulturowego powodują, że ulega zmianie postrzeganie cmentarzy z I wojny światowej jako „tworu obcego”. Pamięć o nich jest hołdem żyjących wobec najwyższej ofiary, jaką ponieśli żołnierze, a także dla idei, za które oddali życie. Te liczne nekropolie – pomniki wpisane na stałe w krajobraz Małopolski i Podkarpacia – dla współczesnych i przyszłych pokoleń są ważnym świadectwem historii kraju, a także nauką humanitarnego szacunku wobec poległych pochowanych na równych prawach bez względu na przynależność armijną.


Tekst powyższy pochodzi z prezentowanej tu książki, podobnie jak i zamieszczone w nim zdjęcia.


Jeśli jesteś zainteresowany zakupem tego albumu, to napisz do mnie na adres email, który znajdziesz w zakładce kontakt.